czwartek, 18 września 2008

ciężkie lato, ...wa mać!


Albo strasznie wqrwiającą jesień mamy tego lata, albo tylko ja jestem strasznie wqrwiona.

Nie należy oczekiwać przejawów radości – choćby nieszczerej – kiedy przychodzi się z wizytą przed czasem i zastaje gospodarzy w dezabilu. Ale nie ukrywam, że nie przywitałabym jesieni z otwartymi ramionami nawet wówczas, gdyby zapowiedziała się telefonicznie tydzień wcześniej i przyniosła mi w prezencie koszyk Martini.
Mogłaby mnie trochę obłaskawić ciepełkiem i feerią jesiennych kolorów, ale widocznie nie zależy jej na poprawie naszej wzajemnej relacji.
W związku z czym rozważam rozstanie.
Definitywne.
Z tą jesienią i każdą następną.

Z częstotliwością równą tej, z jaką przeciętny nastolatek płci męskiej myśli o seksie, przyłapuję się na myśli, że:
Nie wiem, co mnie tutaj trzyma.

Chyba tylko grawitacja.

A ja ułatwiam jej zadanie albowiem zbliżam się do gabarytów Marilyn Monroe.
Podobno nosiła rozmiar 40 - w porywach do 42 – a przecież wciąż zwycięża w rankingach na seksbombę wszechczasów.
U mnie w pracy natomiast plotki, że chyba jestem w ciąży.
najssssssssssss

2 komentarze:

  1. Hej Aniołku:) Mogę się pod tym też podpisać? Mam tak samo, tylko rozmiar odrobinkę inny ;)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To tylko plotka ?

    Ja mam tylko dobre intencje ]:-> .

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa