czwartek, 27 marca 2008

po wyciągnięciu zawleczki granat przestaje być twoim przyjacielem...


...czyli coś jednak napiszę.


Wyobraźcie sobie taką sytuację:
Jestem w ZAKŁADZIE. Wchodzę do pokoju zwierzeń, w którym zgromadziła się duża część moich współpracowników. Zwracam uwagę na koleżankę B, która przekomarza się z kolegą P, grożąc mu oblaniem jakimś płynem, który ma w kubeczku. Siadam i przeglądam swój terminarz. Kolega R myje ręce, a potem przechodzi obok mnie i kładzie je – nadal mokre – na moich plecach. Trafia mnie szlag. Zrywam się z miejsca i kopię go tam, gdzie jego plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Kopię bez udawania, że to żarty. Kopię tak, jak chyba nigdy nikogo nie kopnęłam. Tak, jakbym go chciała wysłać na orbitę. I to niekoniecznie okołoziemską. Wszyscy zamierają w osłupieniu. Zwłaszcza kolega R.
Stop klatka.
I nagle koleżanka B zrywa się ze swojego miejsca, pokonuje dystans połowy pokoju i oblewa kolegę P tym, czym wcześniej mu groziła.


To chyba burzy młodzieńcze złudzenia, że z wiekiem ludzie mądrzeją?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa