piątek, 14 listopada 2008

hymn z poczuciem winy w rozmytym tle


Tak naprawdę i absolutnie bez zastrzeżeń uwielbiam chyba tylko dwie rzeczy na tym świecie. Problem w tym, że wielbiąc je bezgranicznie, zachowuję się jednocześnie tak, jak niektórzy ludzie w długoletnich związkach – nie próbuję bliżej poznać obiektu uwielbienia.


Kocham koty, ale z żadnym nie mieszkam. A moja wiedza o nich bynajmniej nie jest imponująca. Pewnie nie potrafiłabym nawet rozpoznać większości ras...

Kocham też gwiazdy. Uwielbiam na nie patrzeć.
Pod rozgwieżdżonym niebem czuję się szczęśliwa.
A teraz zagadka: ile spośród 88 gwiazdozbiorów potrafię rozpoznać?

Macie rację, żadnego.
Jedyne co znajduję na Niebie bezbłędnie to asteryzm Wielkiego Wozu.
I jak tak teraz o tym myślę, to wydaje mi się dosyć dziwne, że nigdy nawet Wielkiej Niedźwiedzicy nie próbowałam odszukać – wiem, że dyszel Wielkiego Wozu to jej ogonek, więc to chyba nie powinno być trudne...?

Rozmyślając na temat mojego żenującego braku wiedzy o jedynych elementach tego świata, które w miarę stabilnie kotwiczą mnie tutaj i co jakiś czas wydobywają z czarnych odmętów oceanów depresji, przez chwilę czułam coś w rodzaju poczucia winy (poczucie winy jest chyba budulcem mojego organizmu – bleeh!).
I wtedy wyobraziłam sobie, że oto zadzieram do góry głowę i zaczynam ze świetlnych punkcików budować jakieś kształty. Że je nazywam. Że wytężam wzrok i pamięć szukając kolejnych elementów rysunku...
O qrwa.
Nie spodobało mi się to wyobrażenie. Wcale.
Wolę te chwile, kiedy patrzę w gwiazdy, a mój mózg „staje”.
To jest jak medytacja. Taka, o jakiej najlepiej – IMO – pisał Osho: stan niefunkcjonowania mózgu. Stan kiedy JESTEM i nic ponadto. Stan kiedy nie kończę się tam, gdzie kończy się moje ciało, ale wypełniam Kosmos, a wszystkie gwiazdy są we mnie...

Czy macie coś, co wprawia Was w taki stan?

Żadna wiedza nie sprawi mi większej radości niż przytulenie kota i roztopienie się w świetle gwiazd, ale też – mam nadzieję – nie przeszkodzi mi w czerpaniu przyjemności z obcowania z nimi, więc chyba co nieco się doszkolę...
Kiedyś ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa