środa, 22 kwietnia 2009

potrzeba wolności


Strofowanie kolegi zaczęłam od słów: „Ty pipo”. On usiłował wymigać się od odpowiedzialności i zaczął swoje tłumaczenia od słów „Ty penisie” (nic mi się nie pomyliło, właśnie tak do siebie mówiliśmy, a nie odwrotnie). Przysłuchujący się nam kolega podsumował te inwokacje następująco: „Pipa i penis...? Jak na was dwoje, to prawdziwy Wersal!
Chwilę wcześniej myłam swój kubeczek, a ten właśnie w/w podsumowujący kolega usiłował wcisnąć się ze swoim kubeczkiem pod używany przeze mnie strumień wody i usłyszał twarde: „Spierdalaj!”, więc wyrażona przez niego ocena bynajmniej mnie nie zdziwiła...
Zadumałam się. Przypomniała mi się m.in. afera medialna, która wybuchła po upublicznieniu filmu na którym mięsem rzucał Kamil Durczok. To właśnie wtedy przeczytałam gdzieś opinię prof. Jerzego Bralczyka, że przeklinanie wiąże się z poczuciem wolności.
I zrozumiałam, że nie mogę przestać przeklinać, bo skoro nie mam realnego poczucia wolności, to muszę sobie stworzyć fikcyjne.
Muszę.
Rozpaczliwie.

2 komentarze:

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa