czwartek, 16 lipca 2009

korygowanie kursu


Zastanawiałam się ostatnio, czy jest jakaś książka, do której wracam szczególnie często i uświadomiłam sobie – z niejakim zdziwieniem – że najregularniej wracam do „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall. A ponieważ jest to książka, którą czyta się i cierpi, to natychmiast zadałam sobie pytanie, co – poza wrodzonym masochizmem – skłania mnie do owych regularnych powrotów.
Przesondowałam najgłębsze pokłady mojej podświadomości i obaliłam kilka hipotez, które mnie do siebie nie przekonały, zanim znalazłam odpowiedź na zadane pytanie. Było warto, bo odpowiedź mnie zaskoczyła – nie tyle swoim sednem, ile faktem, że tak późno mnie oświeciło, iż czytam „Zdążyć przed Panem Bogiem” wtedy, kiedy męczy mnie już pływanie w poprzek nurtu i zaczynam marzyć o płynięciu z prądem, bez zastanawiania się czy płynę w kierunku, który sama wybrałam, czy jestem tylko małą rybką w ławicy i płynę tam, gdzie wszyscy.
Nie wiem, jak działa ten mechanizm, ale wystarczy, że przeczytam książkę Hanny Krall i niemal natychmiast, jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki, zaczynam myśleć innymi kategoriami i działać zgodnie z własnymi zasadami, nie uznając oczekiwań otoczenia za obowiązujące prawo.
[No dobra, przyznam się, to nie działa tak natychmiast, bo najpierw muszę opłakać tamte straszne czasy i straszne doświadczenia ludzi, którzy je przeżyli lub nie zdołali przeżyć.]
Jedno jest pewne, nie należę do ludzi, których pociesza i mobilizuje do aktywności świadomość, że „inni mają/mieli gorzej”, więc w tym przypadku na pewno chodzi o coś innego.
Jeszcze nie wiem o co, ale być może kiedyś się dowiem.

- - - - - - - - -
Kiedy skończyłam pisać powyższy text, otworzyłam książkę na przypadkowej stronie i przeczytałam:
(...)kiedy się dobrze zna śmierć, ma się większą odpowiedzialność za życie.
Wolę tego nie komentować.
- - - - - - - - -


PS
Wiem, rozumiem i uznaję za słuszne to, że w naszym kraju prezentowanie symboli faszystowskich jest karalne wówczas, gdy jest połączone z zachwalaniem zalet nazizmu, ale kiedy widzę reklamę Simplusa, niby nawiązującą do filmu „Okręt”, to myślę, że jej twórcy mają mózgi i moralność ameb.
Czuję się w obowiązku ostrzec wszystkich użytkowników Simplusa, że przesłanie tej reklamy jest nastepujące:
„Masz Simplusa? – Zginiesz!!!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa