poniedziałek, 6 lipca 2009

postfilmowy


Z gatunku: zobacz coś dziwnego, nie umiera się od tego ;-)
obejrzałam film, którego główny bohater jest albo kosmitą, albo wariatem...
Brzmi znajomo?
Pewnie tak, ale tym razem nie piszę o „K-PAX”, tylko o „Czarnych słońcach” – polskim filmie z 1992 roku, którego największą zaletą jest muzyka Kultu, ze szczególnym uwzględnieniem piosenki „Czarne słońca”, którą kocham.
Niestety, film trudno pokochać. Trudno też znaleźć w necie taki jego opis lub recenzję, która stwarza pozory, że jej autor(ka) obejrzał(a) wcześniej omawiany film.
Trudno, ale się udało.
[Trochę tylko gryzie mnie zdanie: „Główna postać – Tadeusz Wilk (Tomasz Dedek), wmawia spotkanej na ulicy kobiecie – Celinie (Ewa Dałkowska), że jest jej synem.” bo sugeruje jakieś przypadkowe spotkanie.]
Dla zachęty ;-) dodam, że czytając zalinkowaną recenzję, poczujecie się jak u mnie - jej autor też jest trochę na bakier z interpunkcją.


Monopasterz polecał niedawno film „Siła spokoju” (Peaceful Warrior), więc – jak na grzeczną owieczkę, podążającą za swoim pasterzem, przystało – obejrzałam go natychmiast.
Z kronikarskiej obowiązkowości dodam tylko, że niemały wpływ na ową natychmiastowość ochoty obejrzenia miało również wyguglanie informacji, że jedną z głównych ról zagrał Nick Nolte.
[Już pisałam, że go kocham, więc się nie będę powtarzała ;-)]
„Siła spokoju” trochę przypomina amerykańskie poradniki psychologiczno-ezoteryczne (i nic dziwnego, zważywszy proweniencję filmu), ale mnie to wcale nie przeszkadzało, choć znam takich, których rozbolałyby od tego zęby ;-)


A jeśli ktoś szuka rozrywki wymagającej innego rodzaju myślenia (lub nawet jego braku), to polecam dwa filmy z 2006 roku, których głównym motywem jest napad na bank:
„Teoria chaosu” (Chaos w reż. Tony’ego Giglio)
„Plan doskonały” (Inside Man w reż. Spike’a Lee)
I aby tym dwóm ostatnim filmom nie było przykro ;-) muszę w nich też znaleźć coś do kochania...
Jeśli chodzi o „Plan doskonały”, to odpowiedź jest prosta – kocham Jodie Foster, która chyba nigdy nie zagrała słabo, a w tym filmie jest rewelacyjna (jak zwykle).
W „Teorii chaosu” kocham... nawiązania do torii chaosu.
[Chyba nie ma nic dziwnego w kochaniu teorii chaosu?]


PS
Na wszelki wypadek uprzedzam, że w tytule tego posta wcale nie brakuje spacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa