Mój brat, jego szwagier i ja mieliśmy do załatwienia interesy mniej więcej w tej samej części Wszechświata. Interesy całej trójki należały do gatunku tych, które załatwia się szybko i wraca, więc wyruszyliśmy razem w kilkugodzinną podróż. Przemieszczaliśmy się samochodem mojego brata – jego nowym nabytkiem, co ma w tej historii pewne znaczenie – a towarzystwo było mieszane nie tylko jeśli chodzi o płeć, ale również w kwestii stosunku do nikotyny. Mój brat i jego szwagier są nałogowymi palaczami, a ja – wiadomo.
W pewnej chwili szwagier mojego brata zadał mojemu bratu pytanie, po którym szczęka mi opadła. Brzmiało tak:
-
Czy w tym samochodzie można palić?
Osłupiałam. Zdębiałam. Odpadłam.
Po raz kolejny okazało się, że mózg typowego palacza pracuje w jakimś niezrozumiałym i niepojętym dla mnie trybie – np. do tego kolesia jeszcze nie dotarło, że nie powinien palić przy kimś, kto się na to nie zgadza, aczkolwiek dotarło do niego, że niektórzy ludzie nie chcą, żeby im palić w samochodach.
Dlaczego dla palaczy nie liczy się zdrowie i komfort niepalących?
Dlaczego z taką łatwością wyszukują sobie wymówki?
Czas na długą dygresję ;-)
Będą to myśli/historie/wspomnienia, które przyszły mi do głowy po usłyszeniu pytania szwagra mojego brata.
Kiedy odbywałam praktykę studencką w urzędzie pracy, mój chwilowy szef palił w pokoju, w którym oprócz niego były trzy niepalące osoby – mimo uszu puszczał wszystkie nasze aluzje i nie reagował na pokasływanie, choć już od dawna obowiązywał zakaz palenia w zakładach pracy. A kiedyś zrobił coś, co na amen zapadło mi w pamięć: rozmawiał z kimś, komu odbierano zasiłek dla bezrobotnych (o ile dobrze pamiętam, to ktoś doniósł, że ten człowiek gdzieś pracuje) i w pewnej chwili zapytał:
-
Nie będzie panu przeszkadzało, że zapalę?
Pozbawiany właśnie zasiłku petent odparł:
-
Gdybyśmy byli u mnie, to powiedziałbym, że ja nie palę i u mnie się nie pali, ale tutaj jesteśmy na pańskim terenie...
Co zrobił mój ówczesny szef po takiej odpowiedzi?
Zapalił papierosa.
Moja mama w czasie prac remontowych w miejscu pracy musiała się na jakiś czas ewakuować, razem z jeszcze jedną panią, do innego pokoju. Ten pokój „należał” do pani palącej, a mama i jej koleżanka nie paliły, więc konflikt interesów był nieunikniony. Pani paląca czuła się „bardziej u siebie”, więc trochę ją złościło, kiedy była przez niepalące współpracowniczki wyrzucana za drzwi i nijak nie potrafiła zrozumieć, co im tak przeszkadza. Remont się przedłużał, pani paląca się zawzięła i rzuciła palenie. A po dwóch tygodniach... sama zaczęła wyrzucać z pokoju ludzi, którzy – z przyzwyczajenia – wchodzili tam z papierosami albo usiłowali je zapalić. Uczciwie przyznała, że dopiero teraz rozumie, co tak złościło koleżanki zmuszone do przebywania w jej towarzystwie. I to był początek pięknej przyjaźni.
Bardzo lubię panią Joannę Chmielewską oraz jej książki i dotychczas uważałam ją za rozsądnie myślącą osobę, ale bardzo nieprzyjemnie zaskoczył mnie jej felieton w pierwszym numerze czasopisma „Bluszcz”. W tym felietonie pani Chmielewska lansuje pogląd, że zakazy palenia są nieuzasadnione i niesłuszne, a palacze są dyskryminowani. Znajduje się tam również wyznanie, że pani Chmielewska nigdy nie słyszała o żadnej ofierze palaczy, więc z niecierpliwością czekam na wyrok
w sprawie pani Hanny Niewiadomskiej – jeśli sądowi wystarczy odwagi (na co liczę), to może wszyscy o takiej ofierze usłyszą.
A potem pewnie o kolejnych.
Wolność mojej pięści kończy się tam, gdzie zaczyna się nos mojego bliźniego.Czy to nie jest proste jak konstrukcja cepa?
Koniec dygresji.
Brat na pytanie swojego szwagra (
Czy w tym samochodzie można palić?) odparł krótko: „
Nie!” Szwagier mojego brata okazał lekkie zdziwienie, ale nie protestował i obaj palili tylko na postojach - na zewnątrz i z dala ode mnie.
Kiedy szwagier mojego brata załatwiał swoje sprawy, zadałam bratu pytanie:
- T
y naprawdę nie palisz w tym samochodzie czy tylko tak powiedziałeś, żeby mnie chronić?
Brat nic nie powiedział, tylko otworzył popielniczkę – była wypełniona petami...
Kocham tego faceta. ps
Jak przekonać brata do rzucenia palenia?
Standardowe pomysły już wyczerpałam, więc teraz nie wiem... Zafundować mu akupunkturę? (
I dostarczyć na miejsce przemocą, bo dobrowolnie nie pójdzie...?)