Aauułaa!
W chwili słabości (rozmiękczenia mózgu?) zamiast ratować się wykrętami, odwrócić kota ogonem i znienacka zmienić temat – powiedziałam TAK. A teraz kreci mi się w głowie od patrzenia na poczynania mojego otoczenia.
Mój Przyszły i rodzice chyba przeczuwają, że zostawienie mi czasu do namysłu sprawi, że się rozmyślę, więc załatwiają sprawę mojego ślubu w takim tempie, że normalnie nie nadążam.
Czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak szybko można zorganizować ślub, jeśli nie chce się go brać w kościele i nie ma się zamiaru organizować typowego weseliska?
Powiem Wam, jak szybko.
Za szybko.
A ja mam klasyczną huśtawkę nastrojów. W jednej chwili myślę, że ładuję się w prawdziwe tarapaty i chcę uciekać gdzie pieprz rośnie, a w drugiej – patrzę na Przyszłego i myślę, że przecież i tak nie chcę go zamienić na inny model...
Sprawa jest raczej przesądzona: WYCHODZĘ ZA MĄŻ.
Ratunku!(?)
Tak łatwo nas nie nabierzesz :))
OdpowiedzUsuńAle pomysł dobry, dobry... :*
No jak to? Bez wesela? Przecież to ta JEDYNA CHWILA w życiu, nie możesz myśleć tylko o sobie, INNI mają i wszyscy sobie chwalą. Żeby potem nie mieć FILMU z oczepin? I sesji zdjęciowej przy wierzbie i kolumienkach? Nie bądź dzikus, Ty zawsze na opak, co za dziewczyna!
OdpowiedzUsuńWystarczy? ;)
Hej Aniołku:) Łyknęłam i rzuciłam się do gratulacji, groover mnie wyhamowała ;)W każdym razie chciałabym wierzyć, że jeśli miałaby to być prawda to nie będziesz potrzebowała "ratunku". Od każdej reguły są wyjątki, może Twój przypadek to właśnie to - trafna decyzja i szczęśliwe małżeństwo? ;) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńTeż dałem się nabrać, prawie:)
OdpowiedzUsuń