Z encyklopedii:
Cyklotymia, przewlekłe zaburzenie nastroju polegające na występowaniu na przemian stanu przygnębienia, smutku, złego samopoczucia oraz stanu nadmiernej wesołości, wzmożonej energii i aktywności, a pomiędzy tymi stanami - okresów pełnego zrównoważenia. Cyklotymia może być zaburzeniem psychicznym podobnym do psychozy maniakalno-depresyjnej, zazwyczaj jednak jest cechą osobowości ludzi zdrowych (tzw. osobowość o charakterze cyklotymicznym). [źródło]
A teraz to samo, tylko trochę inaczej ;-)
Nie będę płakał na okrągło
ani się na okrągło śmiał,
nie lubię bardziej jednego "tonu" od drugiego.
Chciałbym mieć bezpośredniość kiepskiego filmu,
nie tylko niekasowego gniota, lecz również
zapowiadanego z pompą supergiganta. Chcę być
przynajmniej tak żywy jak ten brud. A jeśli
jakiś miłośnik mojego bałaganu powie "To wcale
nie przypomina Franka!", tym lepiej! Czy
noszę tylko ubrania szare i brązowe?
[fragment wiersza "Moje serce" Franka O’Hary]
jak czytam tę (tą?) definicję, to wydaje mi się, że jest to opis typowego życia :)
OdpowiedzUsuńTeraz to już miłej nocy i nawzajem i jeszcze fajnych snów, a najlepiej takich cyklicznych. Ja mam takie , za którymi tęsknię i zjawiają się czasem, ale nigdy wtedy,kiedy ich pragnę. Mają swój harmonogram - i tak raz na dwa lata /mniej więcej/ jadę pociągiem, a ostatnio nawet podróż moja we śnie była łączona z samolotem. I kompletnie nie wiem co o tym myśleć. Jedno jest pewne. Po takiej nocy przez dłuższy okres jestem pozytywnie zakręcona. "" Takie skojarzenie nasunęło mi się do słowa cyklotymia i nawet nie wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńPotrafię rozstrzygnąć tylko kwestię gramatyczną: tę definicję...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)