Nie po raz pierwszy, oj nie, zaskoczył mnie lekarz POZ. A przecież sama go sobie wybrałam…
Tym razem mój wybranek ;- ) zlekceważył fakt, że jestem słodka, stwierdzeniem, że pewnie jem teraz dużo owoców, a wyglądający bardzo nieciekawe lipidogram niemal olał, mówiąc, że zapewne nie potrzebuję nawet wskazówek żywieniowych, bo [tu mnie zmierzył wzrokiem] jak wszystkie kobiety przestrzegam diety, a niewłaściwe proporcje HDL i LDL musiały być skutkiem chwilowego wahnięcia...
Po chwili zastanowienia uznałam, że zaufam opinii doświadczonego lekarza ;-)
Piątek był tym dniem, który przeżyłam zgodnie z wyobrażeniem mojego POZa na temat mojego stylu życia: zdrowa żywność, zero używek i tylko odrobina stresu.
I co? I mój organizm odmówił współpracy. Połowę nocy spędziłam na… powiedzmy… słuchaniu szumu białej muszli. A naprawdę nie zdarza mi się to często – góra raz na parę lat – i zawsze dotąd musiałam sobie na takie atrakcje ciężko zapracować nieumiarkowaniem w spożyciu. A teraz nie. Taki bonus, qrwa.
Twarda ze mnie bitch, więc sobotę spędziłam tak, jak planowałam. Na ciężkiej pracy fizycznej przy wyrębie lasu, a dokładniej: przecince. Serio.
Drzew nie wycinałam, ale pomagałam przy transporcie i porządkowaniu terenu.
A wszystko to przy zdecydowanym sprzeciwie mojego własnego, że tak powiem rodzonego, organizmu [pieprzony sabotażysta!].
Moje wnętrzności przestały żyć własnym rozedrganym życiem dopiero wtedy, kiedy wieczorkiem walnęłam sobie kielicha z innymi drwalami-amatorami.
A potem kilka kolejnych.
Wniosek nasuwa się tylko jeden: mój organizm jest alkoholikiem.
Tym razem mój wybranek ;- ) zlekceważył fakt, że jestem słodka, stwierdzeniem, że pewnie jem teraz dużo owoców, a wyglądający bardzo nieciekawe lipidogram niemal olał, mówiąc, że zapewne nie potrzebuję nawet wskazówek żywieniowych, bo [tu mnie zmierzył wzrokiem] jak wszystkie kobiety przestrzegam diety, a niewłaściwe proporcje HDL i LDL musiały być skutkiem chwilowego wahnięcia...
Po chwili zastanowienia uznałam, że zaufam opinii doświadczonego lekarza ;-)
Piątek był tym dniem, który przeżyłam zgodnie z wyobrażeniem mojego POZa na temat mojego stylu życia: zdrowa żywność, zero używek i tylko odrobina stresu.
I co? I mój organizm odmówił współpracy. Połowę nocy spędziłam na… powiedzmy… słuchaniu szumu białej muszli. A naprawdę nie zdarza mi się to często – góra raz na parę lat – i zawsze dotąd musiałam sobie na takie atrakcje ciężko zapracować nieumiarkowaniem w spożyciu. A teraz nie. Taki bonus, qrwa.
Twarda ze mnie bitch, więc sobotę spędziłam tak, jak planowałam. Na ciężkiej pracy fizycznej przy wyrębie lasu, a dokładniej: przecince. Serio.
Drzew nie wycinałam, ale pomagałam przy transporcie i porządkowaniu terenu.
A wszystko to przy zdecydowanym sprzeciwie mojego własnego, że tak powiem rodzonego, organizmu [pieprzony sabotażysta!].
Moje wnętrzności przestały żyć własnym rozedrganym życiem dopiero wtedy, kiedy wieczorkiem walnęłam sobie kielicha z innymi drwalami-amatorami.
A potem kilka kolejnych.
Wniosek nasuwa się tylko jeden: mój organizm jest alkoholikiem.
???? Jestem wstrząśnięty (ale nie za bardzo zmieszany :)), jak może przebiegać ewolucja różnych organizmów, szczególnie jeśli jest to istota znana mi jako Anioł, który powinien reprezentować twarde, niezłomne i do końca świata niezmienne dogmaty...a tutaj proszę, najpierw "Zdaniem Anioła, później "Z perspektywy Anioła", teraz "made in aalaaska", czyli takie wyewoluowanie z niebiańskiego ciepła do przyziemnej lodówki :)(dla nie potrafiących dostrzec tego niuansu słownego-aalaaska=alaska-bardzo zimny kawałek ziemi :)).
OdpowiedzUsuń...no cóż, będziemy obserwować to z dołu i może sami ochłodzimy trochę atmosferę ;).
p.s.
pozdrawiam Twój organizm: stary trzymaj się, my tu w AA, czekamy na ciebie w naszym gronie trzeźwych inaczej :)
....eeeee...znowu pomyłka...
OdpowiedzUsuńCiekawa analiza, tylko...
OdpowiedzUsuń...od kiedyż to człowiek lub inna istota zmienia się na skutek zmiany tytułu swojego pamiętnika?
Dzięki za zaproszenie do AA :-)
OdpowiedzUsuń