Zabłądziłam na większym zadupiu niż moje miejsce zamieszkania.
I przejechałam tam kurę. Na śmierć.
Na szczęście udało mi się wrócić na łono cywilizacji, ale obawiam się, że otrzymam fotografię z dzisiejszej podróży.
Z fotoradaru.
Moje dzisiejsze rozkojarzenie jest mierzalne. Przestrzennie.
Miałam skręcić w ul. Włókniarzy – przy ul. Zachodniej przyszło mi do głowy, że coś jest nie tak..
Kolejny lekarz powiedział, że mam sobie dać wyciąć wadliwy organ.
Jestem z nim związana uczuciowo. Nie dam.
Zapiszczałam na bramce w supermarkecie.
Pan ochroniarz był bardzo miły.
Zepsułam słuchawki od mp3ki. Kupiłam w zamian takie za 15 zeta i ze „srebrnym” kabelkiem [akurat słuchałam „Kronik Jakuba Wędrowycza”, jasne?], po czym się okazało, że wcale nie są gorsze od oryginalnych i firmowych.
Widocznie mam zajebisty słuch.
Albo słuchawki.
czwartek, 19 listopada 2009
moc wrażeń
wyzwalacz:
proza życia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zobaczysz, czy Ci się nie zepsują przed upływem tygodnia. Pozdro. zua
OdpowiedzUsuńNie zepsuły się ;-)
OdpowiedzUsuń