Moja kumpela (patrz poprzedni post) rodziła w sposób konwencjonalny i – oczywiście (heh) – opowiedziała mi o tym. A kilka dni po porodzie opowiedziała mi również o tym, co zobaczyła w lusterku, kiedy już była gotowa obejrzeć najbardziej zmaltretowaną część swojego ciała.
Ona starała się opowiadać oględnie – nawet zaczęła tak: „Wiem, że nie lubisz takich opowieści, ale...” – a ja starałam się nie słuchać. Intensywnie niesłuchając, myślałam o tym, że w czasie porodu ewidentnie dzieje się z kobietą coś dziwnego. Jeszcze nie wiem co, ale objaw jest taki, że jeśli mnie zna, to na pewno opowie mi o swoich przeżyciach.
Ze szczegółami.
Choćby mnie znała od 5 minut.
Widocznie mam taki dar.
A – uwierzcie – wolałabym nie mieć.
Kiedy już doszłam do ludzi po tej przerażającej rozmowie, to zrobiło mi się trochę dziwnie i jakby wstyd.
Bo np. faceci uwielbiają rozmowy o swoich organach. A konkretnie: o jednym z nich.
A ja co?
Gdzie podział się entuzjazm z czasu pierwszej lektury „Monologów waginy” Eve Ensler?
Dlaczego wciąż nie kupiłam pierścionka, który dawno, dawno temu w odległej galaktyce spodobał mi się od pierwszego wejrzenia:
[tutaj powinna być fotografia pierścionka w kształcie intrygującym]
Kiedy już wymyśliłam kilka zajebiście wymyślnych i zakręconych teorii i kiedy już wpadłam w depresję z obawy (wstydu?), że mój feminizm jest jakiś wybrakowany - przypomniałam sobie, że mnie osłabiają wszystkie fizjologiczne tematy. Ganc pomada, czy ktoś mi opowiada o porodzie czy o rozwolnieniu, czy pokazuje nową plombę w zębie czy bliznę po cesarskim cięciu (innych blizn poporodowych nikt mi jeszcze nie próbował pokazywać) - mam natychmiast ochotę teleportować się gdziekolwiek indziej.
Teraz się zastanawiam, skąd u mnie ten brak szacunku dla ludzkiego ciała.
Jak coś wymyślę, to nie omieszkam opublikować.
Podpowiedzi mile widziane.
Myślę, że to nie jest brak szacunku, tylko normalny objaw potrzeby intymności. Mogę pogadać o porodach itp, ale bez przesady, a już na pewno nie z każdym. Takiego pierścionka nie założyłabym nigdy. Teraz nie ma tematów tabu, ale są mniej lub bardziej niesmaczne. To że w tych ostatnich nie gustujemy raczej świadczy na naszą korzyść.
OdpowiedzUsuń